Wessani w miłość DE:

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 2

Poniedziałek. Ten tydzień był tygodniem zmian.
                Wczoraj Elena wróciła ze szpitala i pożegnała się z dawnym życiem.
                O godzinie 5:45 zadzwonił budzik, który wyłączyła ochoczo i wyskoczyła z łóżka. Poszła do łazienki, gdzie zrobiła kuszący makijaż, ubrała się w bordową, zwiewną, długą spódnicę. Do tego założyła czarny zbudowany gorset z krótkim rękawkiem i czarne czółenka.
                O godzinie siódmej, pobiegła do fryzjera.
                Stylista ściął jej włosy do długości ramion i przefarbował na… rudo.
                Elena uśmiechnęła się do odbicia w lustrze i założyła czarny kapelusz i okulary przeciwsłoneczne. Wyglądała naprawdę ponętnie.
                O ósmej miały zacząć się zajęcia, więc Elena podjechała pod szkołę za piętnaście.
                Wysiadła z samochodu i wrzuciła do niego kapelusz.
                Idąc uśmiechała się do wszystkich, a chłopcy patrzyli na nią z otwartymi ustami i szeptali coś do siebie. Podeszła do sekretariatu, by podpisać się w jakiejś księdze.
                - Elena Gilbert? – zapytała pani zza biurka. – Miałaś brać ślub.
                - Ale nie wzięłam i nie zamierzam brać. To głupie w moim wieku. – wytłumaczyła, a pani uśmiechnęła się do niej szczerze.
                - Za miesiąc jest wymiana z liceum we Florencji. Od jutra ruszą zapisy. Byłabyś zainteresowana?
                W oczach Eleny zapłonęły iskierki koloru jej włosów.
                - Oczywiście.
                - Za to, że zmądrzałaś – sekretarka puściła jej oczko. – Pozwolę Ci zapisać się dzisiaj… - szepnęła, a El uśmiechnęła się szeroko i z trudem opanowała, by nie uścisnąć starszej pani.
                - Dziękuję – powiedziała i wyjmując z torebki długopis, wpisała swoje imię i nazwisko pod numerem jeden.
                - Tylko – zastrzegła, gdy ta już wychodziła. – nikomu ani słowa.
                - Ma się rozumieć. – oświadczyła i wyszła z pomieszczenia. Za drzwiami czekało na nią grono chłopaków. – Czkacie na kogoś? – zapytała bez ogródek, ale nikt nie odpowiedział, więc Elena odrzuciła włosy do tyłu i ruszyła w kierunku klasy, gdzie miała mieć lekcję historii z całkiem nowym nauczycielem.
                Podczas wypadku, Elena przestała oddychać na jakiś czas. Uratował ją Damon, ale Alaric, który był z nią połączony, był słabszy i tego nie przeżył. Na jego miejsce znaleźli nowego nauczyciela.      Po dzwonku do Sali wszedł jakiś przystojniak. Nowy nauczyciel. Młody i seksowny.
                Elena przygryzła wargę, ale z namysłu wybił ją jego głos. Piszczał jakby dostał w krocze. Cały czar prysł.
                - Witam klasę. – odezwał się. – Nazywam się Luke Swann i będę was nauczał. Od razu mówię, że będą luzy, ale będą też sprawdziany, więc radzę powtarzać lekcję przed zajęciami. Nie mniej jednak, uznaję poprawy, ale bynajmniej nie dam sobie wejść na głowę. Liczę, że jesteście na tyle dorośli, że będzie nam dobrze. Jakieś pytania.
                Elena wyciągnęła rękę do góry. Luke popatrzył na nią i mimowolnie uśmiechnął się.
                - Tak, panienko…
                - Gilbert. Elena Gilbert. – przedstawiła się. – Chciałam zapytać, ile ma pan lat?
                Chłopak zaczerwienił się i odchrząknął.
                - Masz 21 lat? – zapytał zupełnie innym głosem. Męskim. Może nawet odrobinę, ale tylko odrobinę seksownym. Elena potwierdziła. – Jestem od Ciebie o pięć lat starszy. Chyba umiesz policzyć.
                Elena wstała z ławki; była oburzona.
                - 26. Myśli pan, że skoro pytam o takie rzeczy i jestem ładna, to głupia? – zapytała unosząc brwi. Klasa przypatrywała się jej z zaciekawieniem.
                - Absolutnie.
                - Dużo przeszłam w swoim życiu i nawet nauczycielowi nie dam się obrażać.
                - A co mogła przeżyć taka małolata? – zaśmiał się i zaraz zrozumiał, że popełnił fatalny błąd.
                - Zastanówmy się. Straciłam rodziców. Zaopiekowała się mną ciotka, która również zginęła. Okazało się, że byłam adoptowana, a moim ojcem jest wujek, którego nigdy nie lubiłam, a matka jest popierniczoną… - nie dokończyła. – Żeby było ciekawiej oni też zmarli. Poznałam chłopaka i jego brata. Brat wyjechał. Miałam wyjść za mąż, dwa dni temu. Wylądowałam w szpitalu. Zaczęłam nowe życie. W piątek urządzam wielką imprezę. Zapraszam wszystkich i Ciebie też. – powiedziała w jednym ciągu słów do nauczyciela.
                - Imponujący życiorys. Masz rodzeństwo?
                - Pobawimy się w zgadywanki. Ciekawa jestem, czy odgadnie pan kim on jest.
                - Dosyć! – krzyknął. – Wylądujesz w kozie.
                Elena uśmiechnęła się i usiadła.
                - O dwudziestej… - dokończyła i już nic się nie odzywała.
                Stała się bezczelna. Szkoda, że na tej lekcji nie było nikogo z jej przyjaciół, bo zauważyliby, że zaczęła od nowa. Jak prawdziwa nastolatka. Bez zmartwień i bez zobowiązań.
                Następna lekcja jaka miała się odbyć, był wf. Elena poszła na zajęcia do cheerleaderek. Miała zostać główną tancerką. Tak jak kiedyś. Tylko, że teraz jest nią Caroline, więc może jakimś cudem podzielą się posadką?
                Elena przebrała się w krótkie czarne spodenki, założyła czarną bokserkę i założyła czarne, sportowe buty. Wkroczyła na salę gimnastyczną.
                - Wow! – usłyszała od Caro. – Moja mała się rozwija. – podbiegła do niej i dotknęła jej włosów. – Piękny kolor, suczko. – zaśmiała się i stykając się biodrami wykonały stary ruch, który robiły, dawno temu.
                - Uwaga! – krzyknęła Elena. – W piątek o dwudziestej u mnie! Jest impreza. Będzie połowa szkoły i nowy, seksowny nauczyciel historii! – pisnęła, a dziewczyna zaczęły bić brawo.
                - O czym mówisz? – zapytała Caro, odciągając ją od innych.
                - Zrobiłam mu scenkę. Zaczerwienił się. Jest już mój. – oznajmiła i wystawiła język.
                - Eleno Gilbert ja Cię nie poznaję. – powiedziała klepiąc ją po ramieniu. – Wybacz Stefan, ale nie małżeństwo Ci służy.
                Elena uśmiechnęła się.
                - Wiadomo, ale chcę wrócić. Serio. – zastrzegła, a blondynka uśmiechnęła się.
                - Witam w drużynie pani druga kapitan! – rzekła poważnie, ale zaraz wybuchła śmiechem i przytuliła przyjaciółkę. – Rozpieprzymy gapiów.
                - Rusz tyłeczkiem, cycki w przód. Rozbijemy męski ród! – zawołały równocześnie klaszcząc w dłonie.
                - Dobra dziewczyny – zawołała Elena. – Robimy całkiem nowy układ.
                - Mamy dwie kapitanki. – dodała Caroline. – Nie muszę mówić kto nimi jest!
                - To nie fair! – krzyknęła jakaś laska.
                - Całe życie jest nie fair. – odpowiedziała Elena.
                - A jak Ci nie odpowiada to żegnamy. – Caroline wystawiła rękę, a El przybiła jej piątkę.

                Cztery dni, które pozostały do wielkiej imprezy Gilbertów minęły szybko i przyjemnie. Wszyscy wielbili Elenę, a ona czuła się jak królowa szkoły, którą w istocie znów się stawała. W tym tygodniu miała jeszcze dwie godziny historii, który wykorzystała do flirtowania z Lukiem, który całkowicie stracił dla niej głowę.
                Gdyby tylko dowiedziała się o tym dyrekcja źle by się to dla nich skończyło, ale przecież biedna Elena nie miała zamiaru nawet się z nim całować. Chciała tylko kogoś w sobie rozkochać i padło na niego.
                Matt, Jeremy, Bonnie, Caroline i Tyler również zapisali się na wymianę z Włochami, a Stefan, który zawężał krąg przyjaźni z Klausem, przestał odzywać się do kogokolwiek innego niż on.
                Wróćmy do wymiany ze szkołą we Florencji. Za trzy tygodnie miało przyjechać 20 uczniów i zamieszkać w domach uczniów z Mistic Falls w stosunku jeden do jednego. Mieli tu zostać miesiąc, a potem na miesiąc to młodzież z Ameryki miała lecieć do Europy.
                Elena już szykowała imprezę powitalną dla wszystkich osób. W jej domu miało zamieszkać dwóch Włochów, bowiem Jer również brał udział w projekcie „Wymiany Łączą Ludzi”.
               
                Zaraz po szkole, Elena i Caroline pojechały do sklepu, gdzie zrobiły zakupy na dzisiejszą imprezę. Oczywiście tylko niewielkie, bo każdy ma coś przynieść. One kupiły trzy wina, tequilę, dwie butelki wódki polskiej i chipsy.
                Załatwiły dwie beczki z piwem i wielkie głośniki. Caroline miała znajomości i wiedziała, gdzie co załatwić. Pogadała nawet z mamą, aby uprzedzała ją, gdyby ktoś się skarżył, a kiedy przyjechały do domu i Elena z Jeremim rozstawiała alkohol i chowała cenne przedmioty, Caro poszła uprzedzić sąsiadów przed ewentualnym hałasem.
                Elena była sprytna i wszystko co można było potłuc, albo zniszczyć, schowała do sypialni jej rodziców i zamknęła na klucz, który schowała w doniczce w swoim pokoju.
                Po paru minutach wróciła Caroline i dziewczyny poszły się przyszykować.
                Było jak za dawnych lat. Śmiały się i zmieniały ubrania. Malowały się i zmazywały. Istny pokaz mody. Dla zaostrzenia apetytu, wypiły jedną butelkę wina i tak oto nastała godzina dwudziesta.
                Pierwszy dzwonek do drzwi, a ze schodów zeszła ruda piękność. Miała na sobie koronkową sukienkę w kolorze kremowym, a do tego czarne szpilki i czarne łańcuszki na szyi.
                Caroline była ubrana w krótkie spodenki, trampki i miła luźną koszulkę, a włosy podpięła do góry.
Z kuchni wyłonił się Jeremy. Nowe ciacho Mistic Falls. Miał na sobie zwykłe ciemne jeansy, czarną koszulkę z krótkim rękawkiem, a na nią narzucił koszulę w kratkę w odcieniach czerwieni. Rozczochrane włosy i uśmiech. Bardzo przystojny i nieobliczalny. Gdyby Elena go nie znała, nigdy nie pomyślałaby, że tyle przeżył i że kiedyś ćpał. Teraz był najcudowniejszą osobą. Strasznie go kochała…    Jer włączył muzykę i w tym momencie Elena otworzyła drzwi przez które wsypał się tłum nastolatków. Każdy witał się z nią, ale takie zachowanie znudziło się Elenie, więc odeszła i podeszła do stołu na którym stało już o wiele więcej alkoholu. Napiła się jeszcze trochę i zaczęła tańczyć.
                Kiedy już było tak mało miejsca, że ludzie zaczynali wchodzić na meble, Elena uznała, że to dobry moment na mowę. Nagle wyłączyła muzykę i usłyszała jęk zawiedzonej młodzieży.
                - Spokojnie! – zawołała stojąc na stole. – Chcę tylko, abyście wiedzieli, że wracam do gry, a ten dom będzie was gościł jeszcze kilka razy. Buziaki dla Jera! – zawołała i włączyła muzykę. Wszyscy świetnie się bawili.
                Po chwili Elena zauważyła Luka, który przeciskał się w jej kierunku. Zeskoczyła ze stołu i przemieściła się do niego.
                - Cześć! – powiedziała tańcząc. – Jednak przyszedłeś.
                - Chciałem sprawdzić jak się bawi napita młodzież.
                - Odezwał się ten dorosły. – zaśmiała się i podała mu kubek z piwem, który szybko opróżnił.
                - Ty pewnie miałaś do czynienia z takimi w moim wieku.
                - Z jednym. Ale wyjechał. Koniec tematu! Bawimy się! – krzyknęła, a Luke obrócił ją parę razy i zaczęli tańczyć razem.
                - Nie pijesz piwa?
                - Tylko ciemne, albo smakowe. Zwykłe jest dla mnie paskudne! A ty?
                - Dla mnie każdy alkohol jest dobry.
                - Słychać, że dopiero skończyłeś studia. Mania z akademika się ujawniła.
                - Tak. Mam nadzieję, że nikt nie powie dyrektorce, że piję i romansuje z młodzieżą.
                Elena zaśmiała się ze słowa „romansuje”, ale Luke myślał, że ona śmieję się dzięki niemu. Był taki naiwny, że aż słodki…
                Do tańczącej pary podbiegł Matt.
                - Matt! – zawołała Elena i pocałowała go w policzek. – Jakiś Ty wystrojony… Mój przystojniaczek. – zaśmiała się, ale on szepnął jej coś na ucho i spoważniała.
                - Co się stało? – zapytał Luke.
                - Widzisz tego chłopaka? – wskazała na mężczyznę pod wieżą z muzyką. – To mój były narzeczony. Muszę go spławić.
                Elena oznajmiając to zaczęła oddalać się od nauczyciela.
                - Dzięki – szepnęła do Matta. – Co on chce?
                - Eleno! – zawołał ją Stefan.
                - Hej. O co chodzi?
                - Chciałem zobaczyć, jak się czujesz?
                - Czy za dużo nie wypiłam? – Elena mocno się zdenerwowała. – Nie jestem już twoją własnością.
                Muzyka zaczęła grać wolno i wtedy Stefan objął ją mocno i wychylił.
                - Nie pamiętasz tego? Każdego dotyku? Pocałunku? Rozmowy… - zapytał tańcząc.
                - Nie! – odpowiedziała twardo z lodem w oczach. – Pamiętam tylko jak Cię straciłam… Jak przestałam Cię kochać… Ufać… Kiedy zapomniałeś, że jestem jeszcze ja, a nie tylko porcelana, która nie może upaść.
                Elena popatrzyła w oczy Stefana i odeszła. Spotkała Bonnie, Tylera i wróciła do swojego profesorka z którym bawiła się przez jakieś dobre dwie godziny, kiedy zobaczyła śliczną dziewczynę pod ścianą.
                Elena przeprosiła Luka i przecisnęła się do niej. Stała plecami, więc poklepała ją po ramieniu.
                - Witam, Katherine!
                Katherine popatrzyła na nią wielkimi oczami i uśmiechnęła się.
                - Pięknie! Wyglądasz pięknie! Nie poznałam Cię. Jak mówiła moja bliska przyjaciółka Coco, jeśli kobieta obcina włosy, to w jej życiu zaczynają się wielkie zmiany, a ty jeszcze je przefarbowałaś…
                Elena teatralnie przewróciła oczami.
                - Skończyłaś już się mną zachwycać? Zaraz pomyślę, że na mnie lecisz… - powiedziała unosząc lewą brew.
                Katherine zaśmiała się uroczo.
                - Kogoś mi przypominasz… I tego kogoś tu nie ma… Dlaczego?
                - Nie wiem o kim mówisz!
                - Ależ oczywiście, że wiesz. Jesteście do siebie tacy podobni. Jeśli taka jest Twoja prawdziwa twarz, bez bólu i w nie-żałobie, to może nawet Cię polubię. Damona lubiłam… - oznajmiła przekrzywiając głowę i patrząc się na nią z lekko uchylonymi ustami.
                - Coś jeszcze?
                Katherine chwyciła rękę Eleny i popatrzyła na palce.
                - Gdzie masz obrączkę?
                Elena zaśmiała się.
                - Więc to Cię tu sprowadza. Złość, bo nie zaprosiliśmy Cię na ślub… Tak wiele straciłaś. Porzuciłam go przed samiuśkim ołtarzem. – stwierdziła.
                - Uważaj, Eleno Gilbert, bo będziesz musiała się ze mną zaprzyjaźnić.
                - Może. Zobaczymy, czy będziesz mi do czegoś potrzebna…
                - Mówisz jak wampirzyca.
                - Niespodzianka! Jestem zwykłym człowiekiem… - Elena uśmiechnęła się w stronę tłumu. – A teraz wybacz, ale chcę jeszcze trochę poromansować z moim nowym nauczycielem od historii.
                Elena zaczęła odchodzić, ale Kath złapała ją za ramię i spojrzała w oczy.
                - Jako człowiek jesteś koszmarna. Co byś robiła, gdybyś była wampirem? – zapytała, a Elena zaśmiała się jej w twarz.
                - Nie jestem potworem. Jestem nastolatkiem… Taki już dzisiejszy świat. Brakuje silnych prawdziwie silnych kobiet, brakuje silnych mężczyzn. Brakuje kapitana Jacka Sparrow’a i jego mądrości. Brakuje osoby, która ogarnęłaby to cholerstwo i przeprowadziła reformę.
                - Dlaczego nie możesz nią być?
                - Bo nie mam zamiaru być lepsza lub gorsza. Chcę być normalna! – oznajmiła i odeszła do Luka.
                Luke siedział przy stole i wpatrywał się w kieliszki wódki przed nim. Pięć opróżnionych i dwa pełne.
                - Zakochałem się w Tobie. Tak nieprofesjonalnie i bezprawnie. – powiedział, gdy El stanęła nad nim. – Jestem teraz wystarczająco pijany, by Ci to powiedzieć.
                Elena wzięła jeden kieliszek wódki i szybko go wypiła. Luke zrobił to samo, a ona porwała go do tańca.
                Impreza zmierzała ku końcowi. Trochę osób już poszło, a inna część spała lub wymiotowała na do kosza. Luke wziął się na odwagę i zbliżył usta do ust Eleny, ale ona szybko się odsunęła.
                - Nie, panie Swann. – oznajmiła. – Możemy flirtować i tańczyć, ale jesteś moim nauczycielem i nie będę się angażować. Jeszcze trzy miesiące roku szkolnego… Weź chociaż te trzy pensje i wyjedź bez kary za molestowanie uczennicy. Proszę… - szepnęła i odeszła do jedynej bawiącej się jeszcze grupki nie tak strasznie spitych nastolatków.
                - Mia, Joe, wy jednak razem? – zapytała znajomych.
                - Tak. – odezwał się chłopak. – Moja mama nie mogła nic powiedzieć, kiedy okazało się, że mam skończona 21 lat.
                Elena zaśmiała się i przytuliła Mie i Joego.
                - W takim razie, szczęścia.
                - Chcieliśmy Ci życzyć tego samego, tydzień temu…
                - Nie trzeba. Ja jestem szczęśliwa, a on nie był mój. – skomentowała i uśmiechnęła się życzliwie. – Uciekam do Matta. Pewnie leży zalany w trupa.
                - Na werandzie! – zawołała Mia.
                Elena ruszyła więc w kierunku werandy, gdzie na fotelu leżał Matt. Pijany, ale poważny. On nigdy nie spije się do nieprzytomności. Jest bardzo rozsądny.
                - Co tam? – zapytał Eleny, która położyła się obok niego. Fotel był duży i z powodzeniem mieściły się na nim dwie osoby.
                - Zakochał się we mnie. Tak jak chciałam.
                Matt uchylił oko.
                - Ty chyba nie jesteś z tego powodu szczęśliwa.
                - Katherine tu była. Powiedziała, że jestem koszmarna… Jestem?
                - Nie. Jesteś zwykłą licealistką, która musiała to zrobić, by udowodnić sobie, że mimo wszystko, co ją spotkało jest królową szkoły.
                Matt wyciągnął rękę i objął Elenę, która wtuliła się w jego tors.
                - Chcę też być rozsądna, ale to chyba nie idzie w parze z królową. Za to odrzuciłam pocałunek Luka i powiedziałam mu, że powinien dokończyć rok szkolny bez wyroków za molestowanie uczennicy.
                - To było nad wyraz rozsądne jak na Twój wiek. – powiedział chichocząc. – Ty nigdy nie będziesz pusta. – dodał i zasnął, a zaraz za nim Elena.

                Jeremy szturchnął Elenę w ramię, by się obudziła. Leżała na fotelu przykryta kocem. Matta już nie było. Wszystkie zwłoki, które Elena widziała wieczorem też zniknęły. Ciekawe, czy zdołały doczłapać się do domu o własnych siłach?
                Elena uchyliła oko.
                - Bardzo zmasakrowany dom? – zapytała na dzień dobry.
                - O dziwo nie. Tylko trzeba kupić odświeżacze powietrza do łazienki na dole. Strasznie śmierdzi wódką i wymiocinami.
                - To nie problem. Zaraz pójdę do sklepu.
                - Masz rację. Problemem jest coś innego. – powiedział marszcząc brwi, a na werandę wyszła szczupła dziewczyna.
                - Zostaje z wami! – oznajmiła owa dziewczyna.

                - Katherine, ty suko…
---------------------------------------------------------------------------------
Cześć! No dobra, przyznaję się, że piszę właśnie ósmy rozdział, a Damon pojawia się dopiero w piątym, ale bez niego też jest... zabawnie. Oczywiście z nim jest lepiej, ale chciałam pokazać, że Elena też umie się sama bawić ;p Oczywiście zachęcam do komentowania i mam nadzieję, że nie nudzę was zbytnio :D Dzielcie się spostrzeżeniami i zastrzeżeniami ;) Do szóstego rozdziału posty będą się ukazywać nieregularnie, a potem w każdy czwartek(przynajmniej tak się postaram). Na wstępie mówię, że jak spodoba mi się jakaś scena lub wątek z serialu to go tu wplotę, ale postaram się by nabrało to innego smaczku...
Pozdrawiam, B :*

2 komentarze:

  1. Właśnie przeczytałam rozdział. Niesamowity :D Czekam na kolejny. Świetnie piszesz :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    ineedgoodbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcę dalej! To jest niesamowite! Wciągnęło mnie to <33

    Czekam z niecierpliwością :D

    Marzena :*

    OdpowiedzUsuń