Wessani w miłość DE:

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 3


Dzisiaj przyjeżdżają piękni Włosi! – pisnęła Caroline wprost do ucha Eleny, stojąc na lotnisku i czekając na samolot z Florencji.
                - Wystygnij! – nakazała w żartach El. – Może trafi Ci się jakaś kapryśna Włoszka, albo paskudnie brzydki Włoch, japońskiego pochodzenia.
                - Ty zawsze umiesz coś popsuć. – oznajmiła blondynka udając, że się obraża.
                Elena usiadła obok Caroline na ławce i zaczęła pisać sms’a do Mii, z którą bardziej się zakolegowała ostatnimi czasami. Nagle poczuła jak blond wampirzyca uderza ją w ramię.
                - Co znowu? – zapytała wściekła. Popatrzyła na Caroline, która patrzyła na coś lub kogoś. Elena popatrzyła w to miejsce, gdzie ona i zobaczyła, że stoi przed nią jakiś przystojny mężczyzna.
                - Marco. – powiedział łamaną angielszczyzną i wyciągnął do niej rękę. – Matt powiedział mi, że to ty. Jestem Twoim partnerem.
                Gilbert wstała szybko i ścisnęła jego rękę.
                - Elena… Gilbert. To Caroline. – powiedziała przedstawiając blondynkę.
                - Marco. – przedstawił się wampirzycy.
                Marco był cholernie przystojny. Był opalony, bardzo dobrze zbudowany. Miał rozwiane czarne włosy i ciemne oczy.
                - Jadąc tu, nie wiedziałem, że trafię na taką ślicznotkę… - powiedział do Eleny.
                - Ty też jesteś bardzo… przystojny. – odchrząknęła.
                - Spodziewała się marudzącej włoszki. – wtrąciła Caroline, która zaraz poszła po swojego korespondenta.
                - Więc to z tobą spędzę następne dwa miesiące. – powiedział seksowny Marco.
                - I z moim bratem. – on również bierze udział w wymianie. Muszę Ci zdradzić coś jeszcze. Mieszkamy całkiem sami, więc jeśli nie lubisz imprez to będziesz musiał spać w piwnicy, bo tam jest najciszej. – zaśmiała się Elena.
                - Boże… Trafiłem do raju. – oznajmił i wtedy Elena złapała jego rękę i pociągnęła go w stronę brata.
                - To jest Jeremy, a to Marco. – przedstawiła ich sobie, a Jer zawołał jakiegoś innego przystojniaka, który jednak nie był aż tak przystojny jak Marco.
                – To Lorenzo, a to Elena.
                Para podała sobie ręce.
                - A to mój młodszy o dwa lata brat. – wtrącił Marco.
                Wszyscy się zaśmiali.
                - Lepiej, że Jer też jest ode mnie młodszy o dwa lata…
                - No to dobraliśmy się fenomenalnie! – zawołał Marco, a Elena zaśmiała się i nie czekając na przyjaciół zabrała swoich nowych znajomych do samochodu i razem z Jerem pojechali w stronę domu.
                - Właśnie im mówiłam – zaczęła Elena. – że mieszkamy sami. Nasi rodzice zginęli w wypadku.
                - Przykro nam.
                - Już się pozbieraliśmy, ale teraz liczy się to, że macie dzisiaj wypocząć, bo jutro piątek, a piątek w domu Gilbertów oznacza zabawę. Przejadą wasi koledzy, lub nie. W każdym razie Włosi. – oznajmiła Elena i uśmiechnęła się do Marco. Włoch odwzajemnił uśmiech.
                - Dobrze mówicie po angielsku. – zauważył Jeremy.
                - Nasza babcia jest amerykanką. To nasz drugi język.
                - Fartnęło nam się. – podsumował Jer.
                - Reszta też dobrze włada angielskim, ale takim bardziej oficjalnym… My znamy slangi i ogólnie swobodnie się w nim poruszamy.
                - Idealnie – powiedziała Elena i wtedy samochód się zatrzymał. – To nasz dom! – zawołała i podbiegła pod drzwi, by je otworzyć.
                Chłopcy weszli zaraz za nią. Marco dostał dawną sypialnię rodziców, a Lorenzo pokój Jeremiego. Młody Gilbert zobowiązał się do spania na materacu w pokoju Eleny lub na kanapie.
                Po jakiejś godzinie, kiedy Włosi wzięli prysznic zeszli na dół.
                - Herbatki? – zapytała Elena, a chłopcy przytaknęli i usiedli przy stole.
                Jeremy usiadł razem z nimi.
                - Zrobię sałatkę i pogadamy.
                - Eleno, gotujesz?
                - Oczywiście. Podobno nawet nie najgorzej… - uśmiechnęła się.
                - Zaskakujesz mnie. – powiedział Marco, a Jeremy pokręcił głową i przyniósł zdjęcie Eleny, które stały w salonie.
                - To teraz zaskoczy Cię jeszcze bardziej. Opowiem Ci jej biografię. Mogę, El? – Elena kiwnęła głową i zaczęła się chichotać. – Pierwsze zdjęcie przedstawia Elenę cheerleaderkę. Piękna, młoda głupiutka… Następne zdjęcie z Mattem. Byli przyjaciółmi od piaskownicy, ale postanowili, że spróbują na innym gruncie. Byli parą, ale nie wyszło. Wakacje minęły, a do szkoły przyszedł Stefan. – Jer pokazał zdjęcie Eleny, Stefana i Damona. – Zakochali się w sobie. Poznała jego brata Damona. Coś było. Bezczelnie przerwałem ich pocałunek.
                - To akurat prawda. – przerwała Elena wskazując na niego nożem.
                - I masz tu długie, ciemne włosy. – zauważył.
                - Tak. Zmiany nadeszły szybko…  - zaspoilerowała Elena.
                - Elena i Matt mieli wypadek. Damon wyjechał, a Stefan oświadczył się Elenie. Cztery tygodnie temu mieli wziąć ślub. Powiedziała mu, że go nie kocha i zemdlała. Wszystkiemu przyglądam się ja. – pokazał zdjęcie swoje i siostry. – I jej najlepsze przyjaciółki. – pokazał zdjęcie Bonnie, Caroline i Eleny. – Kocham ją, ale to niesprawiedliwe, że na podstawie jej życiorysu można by napisać dobrą książkę. Ma 21 lat. – zakończył, a Marko przetarł czoło i odetchnął głęboko.
                - Boję się zapytać… Masz kogoś?
                - Czekam, aż jakaś muszka wpadnie w moją sieć… - zaśmiała się i podała sałatkę grecką. – Może do tego jakieś winko? Jer przynieś. – zarządziła. – Więc… Jak tam we Florencji?
                - No cóż… Nie tak ciekawie jak tu.
                - Jakieś dziewczyny?
                - Marco miał teraz taką jedną zrzędę. Rozstali się dwa tygodnie temu.
                - A ty Lorenzo?
                - Moja dziewczyna została we Florencji. Ma siedemnaście lat i jest absolutnie świetna. Dla kontrastu innych włoszek, jest blondynką. Farbowaną, ale jest jej uroczo. I nosi soczewki, które dają wrażenie, że ma niebieściutkie oczka.
                - Kochasz ją…
                - Oj tak! Jeszcze rok i wesele, co bracie? – Marco szturchnął Lorenzo w ramię.
                - Dlaczego rok?
                - Bo za rok Martina będzie pełnoletnia.
                - Fajnie. U nas pełnoletność osiąga się w wieku 21 lat. – stwierdziła Elena. – A co chcielibyście robić przez ten miesiąc?
                - Macie jakieś pomysły?
                - Oczywiście Atlanta, Nowy Jork, Waszyngton… Plaża na Karaibach?
                - A co ze szkołą?
                - Pieprzyć szkołę. Dadzą sobie bez nas radę, a przecież przeziębiony człowiek – odkaszlnęła teatralnie. – A właściwie cała czwórka ludzi, nie może zarażać innych, prawda? – Elena zatrzepotała rzęsami, po czym zaśmiała się.
                - Ruda diablica! – zawołał Marco. – Jeszcze bardziej Cię lubię.
                Elena uśmiechając się lekko, poczerwieniała. Założyła kosmyk włosów za ucho i napiła się łyka wina ze swojego ulubionego kieliszka.

                Elena, Jeremy, Marco i Lorenzo zwiedzili wszystko, co zaplanowała Gilbert. Dwa dni spędzili nawet na imprezowaniu na plaży na Karaibach.
                W Elenie coś się zmieniło. Chwilowo zapomniała o nieprzyjemnościach, które zgotował jej srogi los. Nie myślała o szkole, o rodzicach, o braciach Salvatore… Żyła chwilą. Nie zbyt długo, niestety.
                Ostatni weekend Włochów w Mistic Falls.
                - Zaczęliśmy imprezą, więc i nią kończymy! – krzyknęła Elena wskakując na stół w salonie. – W poniedziałek lecimy do was. Mam nadzieję, że dobrze trafiliście na siebie. – powiedziała da wszystkich osób biorących udział w wymianie. – Za przyjaźń! – wzniosła toast kubkiem ciemnego piwa i popatrzyła na Marco, który unosząc swój kubek puścił do niej oczko.
                Muzyka grała dosyć głośno, ale nikomu to nie przeszkadzało. Włosi bawili się świetnie, a to było dla Eleny bardzo ważne. Cóż, na pewno ją lubili bardziej, za to, że była taka wyluzowana i u niej zawsze można było napić się alkoholu.
                Elena prawie cały czas bawiła się z Marco. Tak w sumie, to cały czas… W końcu nie wytrzymała; złapała chłopaka za rękę i zaprowadziła do swojego pokoju, gdzie namiętnie pocałowała. Chłopak w ogóle się nie opierał. Wręcz przeciwnie. Jemu też się to podobała. Położył Elenę na łóżku i zaczął rozbierać. Całował ją po szyi i dekolcie… A ona śmiała się i w końcu czuła, że jest wolna.
                - Wiesz co? – powiedział Marco opadając obok niej. – Myślę, że się w Tobie zakochałem. Te amo, bella. – wyznał.
                Elena zaśmiała się i bez słowa go pocałowała. Za pewne doszłoby do kolejnego zbliżenia, ale Elena poczuła, że coś wbija jej się w plecy.
                Marco wyjął spod niej małe pudełeczko.
                - Co to? – zapytał.
                Elena uśmiechnęła się lekko i odwróciła na chwilę, by otrzeć łzę. Wstała z łóżka i usiadła na podłodze.
                - Właśnie ktoś chce mi przypomnieć, że nie powinnam tego robić. – wyznała tajemniczo, ale widząc zupełny brak zrozumienia w oczach Marco, dodała: - W tym pudełku, dostałam prezent na swoje 21 urodziny. Damon podarował mi w nim naszyjnik, który zgubiłam wcześniej, a który był prezentem od Stefana, więc jakby na to nie patrzeć, przypomina mi o Salvatorach. Tylko nie wiem jak to się tu znalazło, skoro było skowana głęboko w szafie. Magia. – oznajmiła szepcząc, a jej oczy były już przeszklone.
                Marco usiadł obok niej i przytulił ją mocno.
                - We Florencji wszystko będzie nowe. Może odpoczniesz przez ten miesiąc.
                - Może… Wcześniej chciałam Ci powiedzieć, że też bardzo, ale to bardzo Cię lubię. – szepnęła wprost do jego ucha, a potem pocałowała czule. – Nie mów nikomu, że płakałam… Tak dobrze trzymałam się te pięć tygodni.
                - Możesz mi zaufać. – Marco wstał i podał jej rękę. – A teraz zejdziesz na dół i będziesz się bawić. Opij się i tak nic Ci nie grozi. W końcu sama zaciągnęłaś mnie do łóżka.
                Elena zaśmiała się i chwytając jego dłoń, wstała. Zeszli na dół, a Elena podeszła do stołu z napojami. Dostrzegła ja Caroline.
                - Witam moją rudowłosą piękność.
                - Witam, witam. – powiedziała El.
                - Jak tam Twój Włoch? – zapytała unosząc brwi.
                - Świetnie, a mówiąc świetnie mam na myśli, że świetnie całuje...
                Caroline aż pisnęła.
                - Zrobiliście to?
                Elena pokiwała głową, a Caroline zaśmiała się szatańsko i w szale radości wykonały swój mini układ:
                - Rusz tyłeczkiem, cycki w przód! Rozbijemy męski ród! – krzyczały do siebie równocześnie, skacząc przy tym i świetnie się bawiąc.
                - Jest taka radosna… - powiedział Marco, obserwując cała sytuację z drugiego końca pomieszczenia, nie słysząc jednak co mówią.
                - Tak. – wtrącił się Matt. – Powinna zostać aktorką. Cudownie się maskuje… - Matt rzucił na Marco wrogie spojrzenie. – Nie wiesz, co przeżyła…
                - Trochę mi opowiadała.
                - Cokolwiek Ci mówiła, w ani jednej setnej nie oddawało tego, co przeżyła. Ile się nacierpiała. Ile nocy nie przespała płacząc w ciemnym pokoju. Może i jest bardzo młoda, ale na życiu już się poznała. Śmieje się, póki może, bo wie, że i tak będzie płakać. - Marco spuścił wzrok. – Ona jest silna, ale mam nadzieję, że nie za bardzo, bo jeśli czasem sobie nie popłacze to bardzo szybko skończy się to dla niej źle.
                - Jesteś jej prawdziwym przyjacielem. Każdy by chciał takiego mieć.
                - Daj spokój. Po prostu bardzo długo ją znam… - Mattowi przypomniało się jak siedział pod drzwiami jej pokoju i słuchał, czy wszystko w porządku. To były najgorsze czasy. Elena zasypiała. Budziła się z krzykiem. Płakała.
                - Możesz być spokojny. Płakała dzisiaj. Tylko nie mów jej nic, proszę. Obiecałem, że nikomu nie powiem.
                - Dzięki. Nic jej nie powiem. – odpowiedział. – Ale jeśli dowiem się, że płacze przez Ciebie, to będziesz musiał szybko uciekać…
                Marco odszedł.
                Złamałeś jej obietnicę, pomyślał Matt, nie jesteś jej wart!

                Impreza się skończyła. Wszyscy porozchodzili się do domów, a Elena weszła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko płacząc cicho.
                Otworzyła pudełeczko i przez załzawione oczy zobaczyła wisiorek przesiąknięty werbeną. Włożyła go tam z powrotem niedługo przed wypadkiem.
               
                Katherine siedziała w rezydencji Salvatore i się nudziła. Cały czas i nieustanie. Kręcąc się na krześle, popijając whisky, tańcząc. Damon wyjechał już wcześniej, a Stefan gdzieś zniknął po rozstaniu z Eleną. Ciekawe ile jeszcze czasu spędzi tu sama?

                W poniedziałek cała banda z Mistic Falls z Eleną na czele oraz ich włoscy partnerzy wsiedli do samolotu i odlecieli do słonecznej, gorącej Florencji.
                Elena nie przypuszczała, że mimo iż trzyma Marco za rękę i może nawet jest w stanie nazwać go swoim wakacyjnym chłopakiem, tam wszystko się zmieni, a ona znów powróci do świata skąd bardzo trudno jest wrócić.
-----------------------------------------------------
Cześć! ;* tak długo nic i tu nagle"bum" mam nadzieję, że się podobało. Proszę o komentarze i wypowiedzi :)
Pozdrawiam, B


2 komentarze:

  1. świetny rozdział. czekam na Damona w końcu ! <3 juz nie moge sie nexta doczekać

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow nie mogę się doczekać nn !!! <3 <3

    OdpowiedzUsuń