Wessani w miłość DE:

środa, 2 października 2013

Rozdział 1

Elena Gilbert siedziała przy stole w kuchni i popijała herbatę, kiedy do pomieszczenia wbiegła radosna Bonnie i siadając naprzeciw niej, podparła głowę na rękach i zamrugała znacząco ciemnymi, wielkimi oczętami.
- Zgadnij kto załatwił na Twój wieczór panieński najseksowniejszych „czipendejsów”?
Elena odłożyła kupek i wymusiła lekki uśmiech.
- Śmiem zgadywać, że TY! – powiedziała z ironią, której jednak nie wyczuła młoda czarownica. Elena znów wzięła kubek do ręki i zaczęła wpatrywać się w jego zawartość.
- Zdenerwowana?
- Nie. W ogóle. Stefan wszystko za mnie robi. Wybrał suknie, przywiózł do domu. Zaprosił gości, wynajął restaurację, zamówił obiad, wybrał tort, kościół, szampan, lista prezentów, no wszystko, wszystko. – oznajmiła przyśpieszając z każdym wyrazem.
- Taki narzeczony to skarb! – zaśmiała się Bonnie, a Elena przecząco pokręciła głową. – O co więc chodzi?
- Stefan… bardzo mnie kocha i ja to doceniam. Doceniam wszystko, co robi, ale powinien dostrzegać we mnie coś więcej niż porcelanę, która nie może upaść, bo się zniszczy. Może nie zdaje sobie z tego sprawy, ale… - w oczach Eleny pojawiły się łzy. – …to uciążliwe.
Bonnie przytuliła przyjaciółkę i wtedy do pomieszczenia wszedł Stefan.
- A co to za sentymenty? – zapytał i usiadł przy stole.
Elena szybko otarła łzy.
- Wody? – Stefan kiwnął głową, więc El sięgnęła do szafki i wyjęła szklankę. Nalała do niej czystej H2O i postawiła na stole, a kiedy odchodziła, szklanka spadła, roztrzaskując się na tysiące kawałeczków. – Przepraszam. – szepnęła i schyliła się by posprzątać, Stefan jednak był szybszy.
Wszystkiemu przyglądała się Bonnie Bennet, która analizowała wszystko, co dowiedziała się do tej pory.
- Eleno, widzimy się wieczorem. – zawołała w końcu i pośpiesznym krokiem opuściła dom Gilbertów.
Gilbertówna wtuliła się w Stefana i zamknęła oczy.
- Pobieramy się tak szybko… Jak to sobie wyobrażasz? Umrę, a ty… wciąż młody, przystojny Stefan Salvatore? – zapytała.
- Coś wymyślimy. – oznajmił całując ją w czoło. – Mamy dwa wyjścia. A ja właśnie szukam drogi do tych drugich drzwi.

Elena ubrana była w czarną skurzaną sukienkę bez ramion i dosyć krótką, a na jej długich nogach leżały czarne czółenka. Gilbert pokręciła i zaczesała włosy do tyłu, a w połączeniu z ciemnym, mocnym makijażem wyglądała jak prawdziwa rockowa laska, a nie spokojna i dobra Elena, która jutro miała wyjść za mąż.
- Eleno – zaczęła Caroline. – Dzisiaj Twój wieczór panieński. Wiem, że to wiesz, ale przygotowywałam tą mowę już jakiś czas i doszłam do wniosku, że to fajnie brzmi. Więc, jutro Ty i Stefan połączycie się na zawsze, a ja i Bonnie jako wasi świadkowie, a jednocześnie najlepsi przyjaciele mamy nadzieję na to, że ten istotny krok nie był błędem. – Caro wybuchła śmiechem. – Wzniosę więc pierwszy tego wieczoru toast winem. Rozlałam całą butelkę na trzy, więc potem zostaje nam tylko wódka. Mam nadzieję, że nie spóźnimy się jutro do kościoła. – zaśmiała się i podała Elenie i Bonnie kieliszek.
Blond wampirzyca włączyła wieżę stereo, a dziewczyny jednym duszkiem opróżniły kryształowe kieliszki.
Elena świetnie się bawiła. Skakała i piła. Piła bardzo dużo. Dobrze, że domek, w którym się bawiły, czyli letniskowy domek Bonnie znajdował się z dala od ludzi, którym hałas mógłby się nie spodobać.
Nad ranem, całkowicie pijana Elena wyszła przed dom, bo zrobiło jej się nie dobrze. Zaraz za nią wybiegła Caroline. Elena popatrzyła na nią mętnym wzrokiem i zwymiotowała, a blondyneczka podtrzymała jej włosy.
- Jeszcze jeden? – zapytała wskazując na butelkę wódki, którą trzymała w ręce. Elena uśmiechnęła się diabelsko i ocierając twarz mokrą chusteczką weszła do domku, by tym razem upić się do nieprzytomności.

W tym czasie Stefan siedział w ciszy w swoim pokoju i przeglądał stare pamiętniki, gdy nagle zawiał lekki wiaterek. Młody Salvatore nie przejął się tym zbytnio, ale zamknął uchylone wcześniej okno. Wiatr jednak zawiał raz jeszcze, chociaż nie miał prawa tego robić.
- Damon? – zapytał Stefan, ale nikt się nie odezwał. – To ty? Wiem, że to Ty! Chcesz się zemścić? Nienawidzisz mnie, bo Elena mnie kocha? Jutro wezmę z nią ślub i będę dla niej lepszy. Ona się w Tobie zakochała, ale to była tylko przelotna miłość, rozumiesz? Nie spontaniczność z tobą jest jej pisana, a bezpieczeństwo ze mną. Odejdź proszę… - Stefan skończył swój monolog, a wtedy zauważył w drzwiach zarys postaci.
Postać wysunęła się z cienie.
- Za bardzo was kocha, by się na was mścić. – powiedziała Bonnie. – Może jednak powinieneś dać jej jeszcze wybór?
- Jak… Ty… tu?
- Ciało astralne. – odpowiedziała bez ogródek. – Więc?
- Elena sama wybrała.
- A miała inne wyjście, skoro posłałeś go w diabły? – zapytała i zniknęła.

Elena obudziła się na podłodze ze strasznym bólem głowy. Wokół leżały puste butelki po wódce, potrzaskane kieliszki, a w kącie cicho grała muzyka. Caroline leżała na kanapie z posklejanymi od jakiejś mazi włosami, a na fotelu leżała Bonnie.
Gilbert spojrzała na zegarek. Za cztery godziny miała brać ślub.
- Dziewczyny! – krzyknęła i wstała gwałtownie, czego szybko pożałowała, bo upadła z powodu strasznego bólu, gdzieś w mózgu.
Teraz podniosła się wolniej, ale gdy tylko poczuła się pewnie uderzyła poduszką Caro, a potem Bonn. Po drodze do łazienki, zahaczyła o stół i stłukła butelkę po mocnym alkoholu.
- Co się dzieje? – zapytała zaspana blondynka.
- Ślub! Za cztery godziny biorę ślub! Musicie mi pomóc! – krzyczała Elena zza drzwi toalety. – Dzwońcie po taksówkę i szybko do mnie!
- A Jeremy? – zapytała ziewając Bonnie. – Może on po nas przyjedzie.
- Ktokolwiek! – krzyknęła El.
- Cholera! Ile my wczoraj wypiłyśmy? – zdziwiła się Caro, patrząc na ilość pustych butelek. – Nic nie pamiętam.
- Ja pamiętam, że Elena rzygała, a ty podtrzymywałaś jej włosy.
- Już nie bądź taka mądra. – zawołała wampirzyca zakładając buta. – Pamiętasz cokolwiek tylko dlatego, że odpuściłaś sobie ze trzy kolejki.
Bonnie wzruszyła ramionami i wybrała numer do Jeremiego.
Po jakiś czterdziestu minutach, wszyscy byli w domu Gilbertów, gdzie pierwsza do wanny wbiegła Elena. Dokładnie się umyła, ogoliła nogi, pomalowała paznokcie, a Caro pokręciła jej włosy i upięła w eleganckiego koka, wypuszczając pejsa przy uchu.
Elena wyglądała w tej fryzurze naprawdę ślicznie, ale czas się kurczył.
Caroline zmieniła się z Bonnie, która wróciła spod prysznica i zabrała się dorobienia Elenie makijażu.
Czas jednak szybko się kurczył, a sukienka Eleny dalej wisiała w szafie. Pół godziny przed ślubem, El dopiero zaczęła wkładać sukienkę, a sam dojazd do kościoła miał zając jakieś czterdzieści minut, więc już wiedziała, że się spóźni. Nie przejmowała się tym jednak. Dla uproszczenia – nie przejmowała się niczym. Nie miała na to czasu. Była tak zakręcona.
Caroline w kremowej koronkowej sukience i czarnych szpilkach, w prostych włosach.
Bonnie w czerwonej długiej sukni i czerwonymi szpilkami, z karbowanymi włosami.
Jeremy w garniturze. Taki dorosły i odświętny. Już nie młodszy, głupszy brat, który wciągał na boku. Dorosły mężczyzna. Oparcie dla siostry. A jednak ten sam uśmiech, co dziesięć lat temu.
I w końcu Elena, jeszcze Gilbert - noga na białej szpilce, skromna, ale jakże urocza sukienka z lat dwudziestych i długi welon. Do tego klasyczny bukiet.
Panna Młoda wsiadła do czarnego samochodu Jeremiego, który przystrojony był białymi kwiatkami, a obok niej usiadła świadek Caroline. Z przodu usiadł drugi świadek – Bonnie, a szoferem był Jeremy.
Auto ruszyło, a bardzo podekscytowana Caroline aż zapiszczała, klaszcząc w ręce.
- Tak się cieszę, że moi najlepsi przyjaciele wezmą ślub. – zawołała blondynka, a Elena zmarszczyła brwi i kładąc ręce na ustach Caro, uspokoiła ją.
Sama się uspokoiła. Emocje z niej opadły. Opuściła wir przygotowań i otrzeźwiała. Uśmiechnęła się do siebie i odetchnęła.
- Nie, Caroline. – oznajmiła wyjątkowo spokojnie. – Przepraszam was, ale pierwszy raz w życiu wiem czego chcę. – zastanowiła się przez chwilkę. – A raczej, czego nie chcę. – sprostowała.
Bonnie popatrzyła na Jeremiego porozumiewawczo i nic się nie odzywali. Wiedzieli o tym już od dawna, ale Caro była zbyt naiwna.
- Jesteś pewna?
- Niczego bardziej… - zapewniła i chwilkę później samochód się zatrzymał.
Elena wyszła z niego i wkroczyła do kościoła. Była już spóźniona i pierwsze co zobaczyła to Stefan, który stał pod ołtarzem. Jej serce zatrzymało się na chwilę i dopadły ją wyrzuty sumienia. W gardle zrobiła się wielka gula, ale po chwili jakoś przełknęła ślinę.
Popatrzyła na gości – większość to nastolatkowie z jej szkoły, a z rodziny to tylko Jeremy. Jedyny kto jej pozostał. Jest jeszcze przyszywana ciocia, czyli koleżanka jej mamy, ale nie mogła tu dotrzeć, ponieważ wyjechała do Kanady. Wraca dopiero za miesiąc.
Elena straciła odwagę, a jej nogi odmówiły posłuszeństwa – próbowała ruszyć, ale nie mogła, a kiedy już to zrobiła, i tak były jak z waty, a usta drżały. Oblał ją zimny pot i przeszły dreszcze, ale doszła do niego i spojrzała prosto w oczy.
- Ja… - zaczęła oddychając szybko, nierównomiernie. – Ja… Posłuchaj mnie… Przepraszam… - jąkała się. – Nie… Chcę… - Elena uśmiechała się nerwowo, a jej powieki i usta drżały jeszcze mocniej. – Ja tylko… Nie kocham Cię… - wyznała, a potem ogarnęła ją ciemność.

Obraz stawał się coraz bardziej wyraźny, a dźwięki dochodzące z otoczenia coraz głośniejsze.
- Matt? – wyszeptała Elena, która obudziła się leżąc na ławce przed kościołem. Matt był pierwszą osobą, którą zobaczyła. – Co się… stało? – zapytała słabo.
Matt uśmiechnął się do niej.
- Zemdlałaś i wezwaliśmy pogotowie. Zaraz przyjadą. Jesteś przed kościołem. – wytłumaczył jak najszybciej, by nie miała czasu się zestresować.
- Co ze… - nie dokończyła, bo ktoś położył palec na jej ustach.
- Rozumiem. – powiedział Stefan. – Nie przejmuj się mną. Walcz o siebie…
- Eleno, zaraz pojedziemy do Meredith! – zawołała piszcząca Caroline.
- Bonnie – zawołała Elena. – Zaopiekuj się Jerem.
Bonnie serio się przeraziła, bo brzmiało to niemal jak pożegnanie, a na dodatek, Elena znów zamknęła oczy i odpłynęła.
Matt wachlował ją jakąś kartką, a swoim ciałem zastawiał jej twarz przed promykami słońca. Mimo wszystko zachował zimną krew, a przecież ponad miesiąc temu, prawie zginął z nią w wypadku. Ona jednak go uratowała, narażając siebie. I wszystko co robiła przez tyle lat sprawiało, że ją kochał. Niestety nie mogąc być z ukochaną, jest przy niej, za co ona odwdzięcza się mu przyjaźnią i uśmiechem.
Po chwili przyjechała karetka z której wybiegła Meredith i zjawiając się koło Eleny zbadała ją z niesamowitą precyzją i profesjonalizmem.
- Dobra, panowie – zawołała do funkcjonariuszy. – Zabieramy ją do szpitala.
- Meredith! – krzyknął Jeremy, podbiegając do niej i łapiąc ją za bark. – Co z nią?
- Za dużo stresu i przemęczenia. Przywieź jej jakieś ubrania i kosmetyczkę. Będzie dobrze! – powiedziała klepiąc go po ramieniu.

Elena obudziła się w sali szpitalnej. Leżała tam sama i ku jej zaskoczeniu, nikogo przy niej nie było. Rozejrzała się powoli i czuła tylko silny ból głowy.
- Elena. – zawołał Jer, który właśnie wbiegł do pomieszczenia. – Jak się czujesz?
Panna Gilbert podniosła się i sycząc złapała za głowę.
- Boli mnie ta cholerna głowa. Co tam masz? – zapytała patrząc na reklamówkę, którą brat trzymał w ręce.
- Szczoteczka do zębów, pasta, ręcznik… To co stało na Twojej półce w łazience i ubrania na wyjście.
- Dziękuję. A wiesz, co mi jest?
Jeremy pokręcił głową i w tym momencie otworzyły się drzwi i przyszła pani doktor.
- Witamy kontrowersyjną Elenę.
Elena uśmiechnęła się.
- Tak o mnie mówią?
- W Mistic Falls nie każdy rzuca swojego chłopaka przed ołtarzem i mówi, że go nie kocha. Dla niektórych to lekko kontrowersyjne. – zaśmiała się. – Ale koniec żartów, panno Gilbert! – zastrzegła siadając na jej łóżku. – Pobraliśmy Ci krew i zrobiliśmy masę innych badań. Jesteś przemęczona, zestresowana i źle się żywisz. Kiedy wyjdziesz masz zacząć nowy etap, inaczej popadniesz w anoreksję i depresję, a w Twoim wieku to naprawdę koszmarne wyniki.
- Obiecuję poprawę! – powiedziała lekko przerażona Elena, kładąc jedną rękę na serce, a drugą unosząc w powietrzu. – Nie wiedziałam, że jest tak źle…
- Czas na zmiany, panienko. Zostaniesz tu do jutra, ale jeśli coś przeskrobiesz to zamknę Cię w izolatce i będę faszerowała chemią, aż zmiękniesz!
- Nie będzie takiej potrzeby. – zaśmiała się Elena.
Meredith wstała i poprawiła kroplówkę.
- Mam nadzieję. – rzekła wychodząc. Elena odwróciła głowę od brata, który położył rękę na jej włosach i zaczął gładzić.
- Powiedz, że będzie dobrze. – poprosiła El. - Że to nie moja wina. Że nie ma do mnie żalu… - mówiła nieskładnie, ale kochany brat wiedział o co chodzi. Był myślami dokładnie tam, gdzie ona.
- Oczywiście. Stefan nie ma prawa mieć do Ciebie żalu, ani tym bardziej uznawać Cię za winną. Jeśli ta jest, to skopie mu ten lalusiowaty tyłek. Grunt to wiedzieć kiedy się wycofać i ty to wiedziałaś. Jesteś młoda i masz czas na zabawę, imprezy, seks na tylnych siedzeniach samochodu, a nie przyrządzanie krwi Stefanowi… Przepraszam, że tak mówię, ale nie jestem jego fanem…
- W porządku. – uśmiechnęła się Elena. – Mówisz to, co myślisz. Buziak! – zawołała i pocałowała go w policzek. – Dziękuję, że jesteś, ale obiecuję, że od jutra nie uronię łzy, a w naszym domu urządzimy wielką imprezę i wszyscy będą się bawić. Bez łez, bez żalu, bez wampirów…
- A Caroline?
- Ona się nie liczy. Jest zbyt… Caroline. – zaśmiała się Elena. – Na pewno nam pomoże.

Nazajutrz, Elena Gilbert wyszła ze szpitala w eskorcie pięcioosobowej paczki, która dbała, by nic jej się nie stało. W samochodzie Jeremiego jechali: on, Matt, Elena, a u Tylera w aucie: on, Caro i Bonn. Wszyscy zmierzali do domu Gilbertów.
- Matt, póki mamy teraz chwilę. – zaczęła Elena. – Im nie mogę togo powiedzieć, ale nie ufam Stefanowi. Mówię wam to, bo robi jakieś interesy z Klausem… Znowu. Uważajcie na siebie. Tamta załoga ma się jak bronić. My nie… - oznajmiła, a Matt popatrzył na nią czule i kiwnął głową.
Potem jechali bez słowa, a kiedy byli w domu, wypili herbatę, pośmiali się, pogadali, obejrzeli jakąś komedię i rozeszli się do domu. Elena poszła do swojego pokoju i wyjęła pamiętnik, w którym zaczęła pisać:

Drogi Pamiętniku!
Wczoraj obudziłam się dość późno i zaspałam na własny ślub ze Stefanem Salvatore. Caro i Bonn bardzo mi pomogły w przygotowaniach…
Damon Salvatore wyjechał miesiąc temu, zaraz po tym, jak uratował mnie z wypadku, ale to już nie ma znaczenia. Jego już nie ma…
Weszłam do kościoła i nie mogłam iść w jego kierunku… Kiedy doszłam powiedziałam mu, że go nie kocha i zemdlałam. Obudziłam się w szpitalu, a teraz… Dobę po tym wydarzeniu siedzę w pokoju i uświadamiam sobie, że jego też już dla mnie nie ma…
Tak kończy się historia Eleny i zakochanych w niej braciach Salvatore…
Kiedyś spotkam ich na ulicy i machając uśmiechnę się, a w mojej głowie pojawią się wszystkie wspólne momenty.
Wrócę do domu, gdzie będzie czekać mój ludzki mąż i powiem mu, że jestem w ciąży, ale nigdy nie zapomnę i nigdy nie przestanę kochać…

Elena Gilbert odłożyła długopis, a pamiętnik schowała za obraz. Podeszła do okna i usiadła na jego parapecie, bezmyślnie wpatrując się w ptaki i szukając jednego – czarnego kruka.
-----------------------------------------------------
Cześć! Na początek chciałam przeprosić za to, że rozdział nie pojawił się 5 września, ale zapomniałam hasła i dopiero niedawno udało mi się go odzyskać. Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Trochę to zakręcone, ale nie bójcie się Damon i tak powróci. Długo przyjdzie czekać, ale obiecuję, że wam to wynagrodzę i będzie gorąco.
Komentujcie proszę i dzielcie się opiniami.
Pozdrawiam :**
B

2 komentarze:

  1. świetny rozdział ! mam nadzieję ze w następnym rozdziale bd Damon !
    oh no i ze nie trzeba bd na niego czekać tak długo bo masz świetne pomysły życze weny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, blog bardzo mi się spodobał. Szczególnie jeden moment:
    " Tak kończy się historia Eleny i zakochanych w niej braciach Salvatore…
    Kiedyś spotkam ich na ulicy i machając uśmiechnę się, a w mojej głowie pojawią się wszystkie wspólne momenty.
    Wrócę do domu, gdzie będzie czekać mój ludzki mąż i powiem mu, że jestem w ciąży, ale nigdy nie zapomnę i nigdy nie przestanę kochać…" So epic. Masz talent i pomysł. Jak tylko przeczytałam, że Elka ma wyjść za Stefcia, to oplułam monitor. Na szczęście wszystko poszło inaczej :P Może i lubię Stefano, jednak Damon ;3 Czekam na nn i liczę, że szybko je dodasz. No i jeśli jesteś zainteresowana zapraszam do mnie na opowiadanie o Damonie, Stefanie i... NIEelenie. Mimo wszystko D rozwala system xd Zapraszam:
    http://i-got-lost-on-my-way.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń